Ernest Skalski Ernest Skalski
1156
BLOG

Gospodi spasi !

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 16

 
Kogo do czego mają przekonać i skłonić; demonstracje nacjonalistów i kiboli ? Takoż histeryczne akcje skrajnych ekologów, alterglobalistów, anarchosyndykalistów ? Jak również, skądinąd legalne, barwne, zabawne manify, parady równości, miłości, gay pride, czy jak to się tam nazywa ?
 
Bez wątpienia organizatorzy i uczestnicy wszelakich wystąpień mają swoje osobiste motywy. W ludziach istnieje potrzeba przewodzenia i uczestnictwa, pokazania się i sprawdzenia siebie. Przy różnych okazjach. Niejednokrotnie taki cel okazuje się jedynym i to bywa wspólnym  mianownikiem bardzo różnych wystąpień. A już 11 listopada wrogie demonstracje są jawnie komplementarne. Zastanawia czy ilość i determinacja demonstrantów przekłada się na ilość głosów w wyborach. A jeśli tak, to jak ? Kogo demonstracja skłania do zmiany decyzji wyborczej.
 
Na razie mamy w Warszawie spokój. Wakacje. Manifestanci szykują formę na 29 września.  Spróbujmy więc odpowiedzieć sobie na postawione wyżej pytania na przykładzie tego co działo się i co wynika z moskiewskiej afery z Pussy Riot. Tym bardziej, że wciągnęły się w to liczne siły i osobistości w szerokim świecie, nie wyłączając Polski. Każdy już z grubsza wie co się działo, więc zacznę od historycznej dygresji o miejscu, czyli bardzo istotnej okoliczności.
 
Prehistoria
 
Rosja bardzo stopniowo rozkręca obchody Wojny Ojczyźnianej (pierwszej), czyli w walki z inwazją Napoleona w roku 1812, a więc równo dwa wieki temu. W  końcu sierpnia, dwieście lat temu, Wielka Armia jeszcze maszerowała na Moskwę. W końcu listopada minie dwieście lat od końcowej bitwy przy przeprawie przez Berezynę, która przypieczętowała francuską – i polską zarazem - klęskę kampanii. Spustoszyła ona ogromne połacie kraju, czego częścią i symbolem była profanacja cerkwi. A w niezwykle uroczyste Boże Narodzenie, kiedy na terenie ówczesnego imperium nie było już obcych wojsk, dziękowano za uratowanie kraju, zaś cesarz Aleksander ślubował, w imieniu  Rosji i własnym, wzniesienie w Moskwie dziękczynnej świątyni Chrystusa Zbawiciela. Stulecie zwycięstwa obchodzono wiek temu, już w tej świątyni. W niej też prawie na pewno patriarcha Kirył I, w obecności prezydenta Putina odprawi wspaniałe nabożeństwo dziękczynne.
 
Budowano ją – w drugim podejściu, pierwsza próba się nie udała,  przez 44 lata kosztem 15 milionów ówczesnych rubli, co trudno przeliczyć na ceny dzisiejsze, lecz były to kolosalne pieniądze, nawet rozłożone na prawie pół wieku. Konsekrowano ją w roku 1883 i do dziś pozostaje ona największą prawosławną świątynią w świecie. Był to na owe czasy obiekt doskonały ze względu na konstrukcję, kształt architektoniczny i wyposażenie w dzieła najwybitniejszych rosyjskich artystów. Przetrwał do  roku 1931, kiedy go wysadzono, by zbudować w tym miejscu Pałac Rad. Pierwszy wybuch nie był w stanie zburzyć konstrukcji. Trzeba było zwiększyć ładunek.
 
Pałac, 415 metrów wysokości, miał być najwyższym na owe czasy dziełem człowieka. Wieńczyć go miała gigantyczna figura Lenina. Pod nią mieścić się miały władze państwa i wielka sala konferencyjna. Wybuch wojny z Niemcami zastał jedynie wykop pod przyszłą konstrukcję. Obiekt przerastał ówczesne możliwości technologiczne Kraju Rad. A do tego meteorolodzy uprzedzali, że przy lokalnym zachmurzeniu postać Lenina będzie przez większość roku niewidoczna.
 
Po wojnie zbudowano w Moskwie osiem – plus Pałac Kultury w Warszawie – wysokościowców , nie dochodzących jednak do 300 metrów wysokości. Pałac Rad przemilczano. Podobno Stalin nie życzył sobie aby nad miastem dominowała figura Lenina, lecz to mówiono już po krytyce jego kultu, zawartej w referacie Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR. Z inicjatywy tegoż Chruszczowa ogromny wykop wykorzystano na takiż otwarty basen z podgrzewaną wodą. Był wielką atrakcją, zużywał masę energii, a w mrozy unosiły się nad nim kłęby pary. Podobno powodował nadmierną wilgotność powietrza w okolicy.
 
O zburzonej świątyni zaczęto głośno mówić za Gorbaczowa, w czasie pieriestrojki i głasnosti. Decyzja o odbudowie podjęta została w roku 1990, a rozpoczęto ją w roku 1994, za prezydentury Jelcyna i mera Moskwy Łużkowa. Zakończono ją ostatecznie w roku 2000, przywracając cerkwi dawny wygląd i w dużym stopniu historyczny wystrój. Jurij Łużkow był merem kontrowersyjnym, ambitnym i energicznym. Wiele zrobił, by nadać miastu splendor, przywracać historyczne zabytki. Zbierał przy tym również krytyczne opinie, lecz odbudowany Chrystus Zbawiciel pozostawał poza krytyką. Powstał w dużym stopniu dzięki ofiarności społeczeństwa, dla którego był symbolem powrotu do przerwanej historii, odrzucanych tradycji. Stąd osobisty stosunek wielu do tego chramu.
 
Incydent
 
”Ani Cerkiew ani Putin nie mogli darować trzem kobietom z grupy punkrockowej, że modliły się głośno o to, by przestali trząść krajem….Dziewczyny nie atakowały wiernych. Modliły się o polityczną zmianę” – to cytat z komentarza mojej byłej koleżanki w mojej byłej ”Gazecie Wyborczej”. W tej swoistej modlitwie grupy punkrockowej Bunt Cipki, bo tak się tłumaczy Pussy Riot, mamy takie oto fragmenty:
     
       ”Bogurodzico, Dziewico Putina przegnaj, Putina przegnaj, Putina przegnaj…
        …gówno, gówno, gówno Pana…
        …Bogurodzico, Dziewico zostań feministką, zostań feministka, feministką zostań…
        …Patriarcha Gundiaj (Gundiajew, świeckie nazwisko Kiryła I) wierzy w Putina. Lepiej by w Boga, suka, wierzył…”
 
Stronę wizualną tej liturgii każdy może obejrzeć w Internecie.
 
Panie już wcześniej występowały z tym repertuarem w jednej z moskiewskich cerkwi, co nie zrobiło wrażenia. Podobnie było z ich występem na Placu Czerwonym, gdzie już nikt się niczemu nie dziwi. To nie jest rok 1968, kiedy demonstracja tamże piątki dysydentów przeciw interwencji w Czechosłowacji była aktem niesłychanego bohaterstwa. By jakoś zwrócić na siebie uwagę, Puśki   wybrały aktualnie czułe miejsce Rosjan, niekoniecznie nawet wierzących. I puściły to w Internecie. Skutek wiadomy.
 
Rok nie wyrok, dwa lata jak dla brata – krajowe. Za nic to u nas pięć lat dają – zapamiętane z sowieckiego wymiaru niesprawiedliwości. Puśki mogły dostać nawet po siedem lat. Prokurator domagał się trzech. Sędzia Marina Syrowa z sądu dzielnicy Chamowniki uwzględniła oczekiwanie Putina i prawosławnej cerkwi, by karać łagodnie i dała po dwa kolonii pracy. Nie ”łagru” (obozu ) takiego jaki opisywali Herlnig-Grudziński, Sołżenicyn, Szałamow.
 
Liberalna Rosja i cywilizowany Zachód trzęsą się z oburzenia. Demonstracje, petycje, deklaracje, happeningi. Jednych oburza wysokość kary, innych karanie za krytyczną wypowiedź o władzy. Co przytomniejsi komentatorzy zwracają uwagę, że w najbardziej liberalnych krajach Zachodu trudno sobie wyobrazić bezkarność za tego rodzaju performance. W Notre Dame, w londyńskiej katedrze świętego Pawła, w katedrze w Kolonii. Można ewentualnie nie zwrócić uwagi na głupi wyskok, ale jego rozprowadzanie w sieci wszędzie by wywołało reakcję, tyle tylko, że w krajach Zachodu chyba nigdzie w postaci bezwzględnego pozbawienia wolności. 
 
Reakcją w Rosji i w świecie kremlowscy decydenci nie powinni być zaskoczeni, aczkolwiek zapewne przerosła ona ich przewidywania. Nie wydaje się wszakże, że wali się w gruzy reputacja państwa Putina, jak może się wydawać antyputinowskim demonstrantom. Reputację Federacja Rosyjska ma już ustaloną i zależy ona punktu widzenia czy raczej rodzaju interesów, wypowiadających opinię. Zabójstwo Litwinienki, czy trzymanie, wraz z Chinami, parasola nad reżimem Asada, to fakty o wiele bardziej obciążające niż posadzenie Pusiek. (Zaskakujące; w spektaklu uczestniczyła ich piątka z czego dwóch nie udało się ustalić. Tym razem jakoś dziwnie nie popisał się opiewany w knajackich baladach i współczesnych kryminałach MUR - moskowskij ugołownyj rozysk, czyli kryminalne biuro śledcze, Pietrowka 38).
 
Wyrok spotkał się z krytyką również z nieoczekiwanej strony. Michaił Fiedotow, przewodniczący rady ds. praw człowieka przy prezydencie Federacji stwierdził, że to był błąd i wyciągnął informację, że akurat w latach kiedy pierwszy raz budowano Spasa, taki uczynek był zagrożony karą od trzech do ośmiu miesięcy aresztu. Istotne; aresztu a nie zesłania, więzienia, twierdzy, katorgi, czy chłosty, bo taki był wówczas zestaw kar w imperium.
 
Błąd
 
Błąd władzy z Puśkami wynikał z kalkulacji, która się okazała nietrafna, lecz nie była całkiem od czapy. Postępek pań z Buntu Cipki zyskał szacunek zaledwie jednego procenta w sondażu na reprezentatywnej próbce 1600 respondentów. Wszystkiego sześć procent ankietowanych im współczuło. U 31 procent czyn ten wywołał niechęć i rozdrażnienie. Ich proces 44 procent uznało za obiektywny, a 17 procent było przeciwnego zdania. Zaś połowa stwierdziła, że wyrok jest sprawiedliwy. Putinowi może być przykro, że spotyka się z potępieniem ze strony Angeli Merkel, ale nie ona decyduje o wyniku wyborów w Rosji, które można sfałszować, ale tylko w ograniczonym stopniu.
 
Wydaje się, że stwierdzenie Talleyranda o błędzie gorszym od zbrodni ma mniejsze zastosowanie w odniesieniu do decyzji władz państwa i cerkwi, a większe – do tego co zrobiły panie z  Pussy Riot. Chociaż… Może buntowniczki postępowały nawet w myśl zasady; rób swoje a patrzaj końca, lecz tym końcem niekoniecznie musi być skłonienie Bogurodzicy do przegnania Putina. A jeśli ktoś stara się oceniać obiektywnie tego rodzaju zjawisk, to mógłby się zastanowić nad ich celowością.
 
Wygląda na to, że Puśkom pozazdrościły koleżanki z ukraińskiej grupy Femen. Do niedawna można było ich demonstracje – największą atrakcją były w nich obnażone piersi – traktować jako zabawne incydenty. Między innymi w Warszawie, gdy przyjechały protestować przeciw Euro 2012. Lecz za zbrodniczą bezmyślność należy uznać spiłowanie – z gołym biustem, rzecz jasna – mechaniczną piłą krzyża poświeconego ofiarom stalinizmu. Miało to być protestem przeciw sądzeniu Pussy Riot. Utworzyły też zespół, kriestopował, który ma wyszukiwać i obalać krzyże, symbol ucisku ze strony cerkwi.
 
Problemem Rosji jest nie tylko władza, lecz również opozycja. Różnorodna, rozbita i nie zasługująca jako całość na stwierdzenie, że jest demokratyczna. Demokraci w niej są i potrafią się jednoczyć z jawnymi faszystami, szowinistami z czarnym podniebieniem. Im widnieje, być może wiedzą lepiej co robią. Lecz historycznym celem, przed którym Rosja stoi, jest nie tyle odejście Putina – w końcu nikt nie jest wieczny – i zastąpienie go być może gorszym modelem, ale demokratyczna modernizacja systemu, który jest nie tylko opresyjny, lecz niewydolny pod wieloma względami. I lepiej żeby nie było to współczesne wydanie buntu  Pugaczowa czy Rewolucji Październikowej, lecz raczej proces, w miarę możności pokojowy. Do przewrotu wystarczy zdeterminowana i zorganizowana mniejszość, która przy początkowej bierności ogółu zdobędzie Bastylię czy Pałac Zimowy. Obecna opozycja w Rosji nie jest taką mniejszością i miejmy nadzieję, że taka nie będzie potrzebna. Do przemian zaś potrzebne jest w miarę szerokie poparcie.
 
Coś takiego udało się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy wykształciła się grupa samorodnych przywódców politycznych – Popow, Sobczak, Afanasiew, Gajdar, Jawlinskij, Niemcow – kiedy konieczność przemian dotarła do części wierchuszki władzy i kiedy przemiany uzyskały wystarczająco szerokie poparcie społeczne. Wyrażające się m.in. w już autentycznych wyborach, do jeszcze sowieckich formalnie organów władzy. Nie wiemy czy, kiedy i jaka będzie kolejna przemiana. I nie ma sensu wymyślanie scenariuszy dla przyjaciół – Moskali. W każdym razie, w ostatnich, dosłownie, miesiącach widać rosnący ferment, który władza chce opanować, ale z którym sobie nie radzi.
 
Ruski – prawosławny
 
Jak dotąd jednak w tym ruchu niezgody bierze udział głównie wielkomiejska, czyli w większości moskiewska i petersburska inteligencja. Przepaść socjalna i mentalna między nią, a głosującą wciąż na Putina większością wyborców to może za wielkie słowo, ale jest w tym bardzo dużo na rzeczy. Niech będzie luka. Otóż nie zsypie jej Ksenia Sobczak, skądinąd córka Anatolija Sobczaka, historycznego mera Sankt Petersburga. Ksenia, prezenterka telewizyjna, atrakcyjna i ekscentryczna celebrytka, zrobiła się płomienną  rewolucjonistką. Częściowo swoista Paris Hilton i częściowo Dolores Ibarruri - La Pasionaria. Tym bardziej nie zrobią tego panie z Buntu Cipki i nie przyczyni się do tego działalność Femenu z bratniej Ukrainy. Bardzo umiarkowane powodzenie będzie tam miał polityk w rodzaju naszego Palikota. Rosja ceni powagę. Pamiętam jak za Chruszczowa moskiewska publika w kinie głośno się śmiała kiedy kronika pokazywała jego postać, odbiegającą daleko od majestatu władzy.
 
Rosjanie byli kiedyś ludem bardzo religijnym i w dużej części usiłują nim być ponownie. Nawet Stalin odwołał się do tej tradycji w dramatycznym momencie wojny. Rozumie to i w przemyślany sposób z tego korzysta Putin.  A jednocześnie, Rosjanie zawsze byli patriotami i był to patriotyzm rosyjski, nawet gdy był firmowany jako sowiecki. Może nie dla wszystkich opozycjonistów z Moskwy i Pitra, lecz dla ogromnej części Rosjan wyczyn Pusiek wpisuje się w długą historię bezczeszczenia prawosławnych świątyń przez kolejnych najeźdźców i już w XX wieku przez komunistów. Rosjanin-prawosławny – taka akurat zbitka, analogiczna do Polaka-katolika, nie była formułowana, lecz rozumiała się sama przez się. A zatem można założyć, że prędzej w Rosji zyska poparcie ktoś kto się naprawdę w świątyni Chrystusa Zbawiciela pomodli niż ktoś kto tam będzie rozrabiał.

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka