Ernest Skalski Ernest Skalski
142
BLOG

Cały pogrzeb na nic

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 42

 

 

 
Nie martwiłem się długo gwałtownym spadkiem poparcia dla PO o dziewięć punktów. Nie tłukę termometrów. Nie należę do tych, którzy kwestionują wiarygodność sondażu, jeśli nie podobają się im jego wyniki. Zacząłem je – dla kontroli – porównywać z innymi.
 
Millward Brown SMG/KRC dla ”Faktów” TVN
PO – 37proc. (-9)
PIS – 28proc. (+4)
GfK Polonia dla ”Rzeczpospolitej”
PO – 49proc. (-1)
PIS – 26proc. ( 0 )
PBS DGA dla ”Gazety Wyborczej”
PO - 46proc. (-4)
PIS - 26proc. ( ? )
TNS OBOP
PO – 53proc. ( 0)
PIS - 24proc. (+4)
 
 
 
 
Informacja o fatalnym spadku Platformy ukazała się we wtorek rano, a już wieczorem było wiadomo, że nie odpowiadato prawdzie. A jakie wspaniałe komentarze się zmarnowały ! Jak się cieszono, ze ciemny lud doznał wreszcie iluminacji, rozpoznał prawdziwe oblicze Platformy i zaczął dawać temu wyraz. I jakie wspaniałe szanse otwierały się przed Prawem i Sprawiedliwością.
 
Święto okazało się krótkie, lecz nie dla wszystkich. Jeszcze w środę ”Fakt” aż siedem materiałów poświęcił obgryzaniu kości jaką była dlań upadająca Platforma. W pierwszej chwili pomyślałem, że przy masowym, nakładzie tej gazety musi ona mieć bardzo wczesny deadline, ale dopuszczam myśl, że z rozmysłem zamieszczono nieaktualne materiały. I nie tylko po to, by się nie zmarnowały, skoro je już napisano. Prawdopodobnie duża część czytelników gazety ”Fakt” nie skoryguje z realnymi faktami jego zawartości i zostanie w przeświadczeniu o upadku PO. Jest to postępowanie karygodne z punktu widzenia sztuki dziennikarskiej, lecz dla tabloidów liczy się coś innego.
 
Pamiętamy, oczywiście, że dane sondaży dalekie są od aptekarskiej czy jubilerskiej precyzji. Przy takim podejściu, praktyczne będzie odrzucenie wartości skrajnych w tych czterech sondażach, a wtedy PO ma 46-47 procent poparcia zaś PIS – 26 procent. W krótkich odcinkach czasowych obie partie odnotowują wahania w górę i w dół, zaś w długim okresie PIS ma stałe poparcie, zaś Platformie stopniowo się ono zmniejsza. Jest to typowe dla partii rządzących w demokracji. Jednak na tle szybkiego zjazdu w dół partii rządzących do 2005 roku, straty PO są bardzo niewielkie. Przy obecnym trendzie, jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego przewaga ta powinna się utrzymać i być bardzo znacząca w momencie wyborów prezydenckich. Odegra ona znaczącą rolę przy tych wyborach, a z kolei, przebieg i wynik tych wyborów będzie miał wpływ na stosunek sił w polityce. Z tych to względów niepewne są prognozy wybiegające poza tegoroczną jesień.
 
Business as usual
 
Cztery partie, mające swoje reprezentacje w parlamencie opierają się o swoje stałe ”żelazne” elektoraty. Można je, na podstawie kilku wyborów i kilkudziesięciu sondaży oszacować następująco: PO – ponad 40 procent, PIS – ponad 20, SLD – poniżej 10 i PSL poniżej 5, praktycznie – 4. Chwilami poparcie bywa większe i to jest ten margines opowiadający się pod wpływem chwili. Ale żelazne elektoraty nie są przypadkowe. Są to określone socjologicznie grupy, których postawy wyrażają popierane przez nie partie. Taki więc, a nie inny układ też nie jest przypadkowy. O elektoracie PO i PIS mówiliśmy już tyle, że nie ma potrzeby a by go jeszcze raz charakteryzować. Można zaryzykować twierdzenie, że potencjalny elektorat lewicowy, czy tradycyjnie chłopski raczej popiera PIS niż SLD i PSL, które stają się partiami aparatów i klienteli. I jeśli nie nastąpią jakieś wstrząsy, podważające ład polityczny, to proporcje między grupami będą się zmieniały w miarę zmian cywilizacyjnych i ruchu naturalnego ludności, czyli zgonów i narodzeń. W dłuższej historycznej skali, raczej będzie rósł potencjalny elektorat PO, a malał elektorat PIS. Ale to jest proces powolny. Natomiast w bieżącym planowaniu politycznym, mierzonym miesiącami, można założyć, że jest to constans.
 
Jeśli chodzi o wstrząsy, które mogłyby podważyć dotychczasowy ład, to kryzys nie spełnił oczekiwań. Zresztą nie był to kryzys, lecz znaczne spowolnienie wzrostu. Gospodarka je jednak odczuła. Nie odczuła natomiast niczego w związku z aferą hazardową, a szok ”nowotworowy” okazał się krótkotrwały. Zwolennicy Platformy zdają sobie sprawę z jej niedoskonałości i braków, wiedzą, że żadna partia nie będzie idealna. Świadomość, że pomimo tego wszystkiego, poparcie dla Platformy nie jest gwarantowane na sto procent bardzo się jej może przydać. Samouspokojenie po przejściowym poczuciu zagrożenia raczej nie będzie jej służyć. PIS – owi zaś nie wiele pomagają kolejne eksponowania ”aniołków” czy czegoś w rodzaju gabinetu cieni. Swoi tego nie potrzebują, a wykształciuchy się na to nie załapią.
 
Stabilizacja to nie bezruch
 
Areną, na której mogą nastąpić większe ruchy są wybory samorządowe. Tu wszystkie partie mogą coś ugrać. Z tym, że na szczęście, wybory te stopniowe robią się coraz mniej partyjne i polityczne. Liczą się coraz bardziej osoby wójtów, burmistrzów i prezydentów. Wielu z nich woli być bezpartyjnymi. Partyjny natomiast jest prezydent RP. W tej chwili widać dość wyraźnie, ze w drugiej turze Lech Kaczyński przegrywa z każdym kandydatem, na tyle poważnym, że może się do niej dostać. A Donald Tusk z każdym takim kandydatem wygrywa. Przy mnogości kandydatów na pierwszej turze się raczej na pewno nie skończy i jest prawdopodobne, że obecny prezydent do drugiej się już nie dostanie.
 
Już teraz znajduje się w nieprzyjemnej sytuacji. Czeka go męcząca i bezowocna kampania, zakończona prestiżową porażką, Jest jednak zakładnikiem PIS-u i swego brata. Nie może się już wycofać gdyż byłby to walkower. Nie ma on nic do wygrania, a wszystko do stracenia. Przypominanie, że w 2005 roku wpierw dawano mu małe szanse, a jednak wygrał niczego nie wnosi. Wtedy tylko Warszawa poznała charakter jego prezydentury i odmówiła mu poparcia. Teraz zgromadził sobie negatywny elektorat w całym kraju.
 
Byłaby to wielka prestiżowa klęska dla niego, dla brata Jarosława i dla PIS – u. Przegrana w drugiej turze byłaby nie klęska, lecz porażką. Lecz nawet klęska nie musiałaby oznaczać rozpadu i upadku Prawa i Sprawiedliwości oraz końca kariery politycznej Jarosława. Pod warunkiem, że polityków partii nie opuści instynkt samozachowawczy i nie sięgną po skalp przewodniczącego, czego nie można wykluczyć. Baza społeczna tej partii wszak pozostanie i wobec wzmożonego poczucia zagrożenia może się nawet skupić wokół swoich liderów, jeśli zobaczy ich wierność sztandarowi i stanowczość. Ale to się jeszcze zobaczy.
 
Nie mówimy o całym społeczeństwie, które w ”większej połowie” nie głosuje, lecz o jego aktywnej politycznie części. Żelazne elektoraty, jak widać, zajmują go już trzech czwartych. Jedna czwarta jest płynna, nie wiadomo na kogo zagłosuje i czy w ogóle będzie głosować. To sprawia, że w polityce nie jest nudno. Choć jak na potrzeby mediów, dzieje się stanowczo zbyt mało.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------
Nobody’s perfect
 Grzech zaniechania plus PSL,SLD, prezydent
Cały pogrzeb na nic

 

 
Nie martwiłem się długo gwałtownym spadkiem poparcia dla PO o dziewięć punktów. Nie tłukę termometrów. Nie należę do tych, którzy kwestionują wiarygodność sondażu, jeśli nie podobają się im jego wyniki. Zacząłem je – dla kontroli – porównywać z innymi.
 
Millward Brown SMG/KRC dla ”Faktów” TVN
PO – 37proc. (-9)
PIS – 28proc. (+4)
GfK Polonia dla ”Rzeczpospolitej”
PO – 49proc. (-1)
PIS – 26proc. ( 0 )
PBS DGA dla ”Gazety Wyborczej”
PO - 46proc. (-4)
PIS - 26proc. ( ? )
TNS OBOP
PO – 53proc. ( 0)
PIS - 24proc. (+4)
 
 
 
 
Informacja o fatalnym spadku Platformy ukazała się we wtorek rano, a już wieczorem było wiadomo, że nie odpowiadato prawdzie. A jakie wspaniałe komentarze się zmarnowały ! Jak się cieszono, ze ciemny lud doznał wreszcie iluminacji, rozpoznał prawdziwe oblicze Platformy i zaczął dawać temu wyraz. I jakie wspaniałe szanse otwierały się przed Prawem i Sprawiedliwością.
 
Święto okazało się krótkie, lecz nie dla wszystkich. Jeszcze w środę ”Fakt” aż siedem materiałów poświęcił obgryzaniu kości jaką była dlań upadająca Platforma. W pierwszej chwili pomyślałem, że przy masowym, nakładzie tej gazety musi ona mieć bardzo wczesny deadline, ale dopuszczam myśl, że z rozmysłem zamieszczono nieaktualne materiały. I nie tylko po to, by się nie zmarnowały, skoro je już napisano. Prawdopodobnie duża część czytelników gazety ”Fakt” nie skoryguje z realnymi faktami jego zawartości i zostanie w przeświadczeniu o upadku PO. Jest to postępowanie karygodne z punktu widzenia sztuki dziennikarskiej, lecz dla tabloidów liczy się coś innego.
 
Pamiętamy, oczywiście, że dane sondaży dalekie są od aptekarskiej czy jubilerskiej precyzji. Przy takim podejściu, praktyczne będzie odrzucenie wartości skrajnych w tych czterech sondażach, a wtedy PO ma 46-47 procent poparcia zaś PIS – 26 procent. W krótkich odcinkach czasowych obie partie odnotowują wahania w górę i w dół, zaś w długim okresie PIS ma stałe poparcie, zaś Platformie stopniowo się ono zmniejsza. Jest to typowe dla partii rządzących w demokracji. Jednak na tle szybkiego zjazdu w dół partii rządzących do 2005 roku, straty PO są bardzo niewielkie. Przy obecnym trendzie, jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego przewaga ta powinna się utrzymać i być bardzo znacząca w momencie wyborów prezydenckich. Odegra ona znaczącą rolę przy tych wyborach, a z kolei, przebieg i wynik tych wyborów będzie miał wpływ na stosunek sił w polityce. Z tych to względów niepewne są prognozy wybiegające poza tegoroczną jesień.
 
Business as usual
 
Cztery partie, mające swoje reprezentacje w parlamencie opierają się o swoje stałe ”żelazne” elektoraty. Można je, na podstawie kilku wyborów i kilkudziesięciu sondaży oszacować następująco: PO – ponad 40 procent, PIS – ponad 20, SLD – poniżej 10 i PSL poniżej 5, praktycznie – 4. Chwilami poparcie bywa większe i to jest ten margines opowiadający się pod wpływem chwili. Ale żelazne elektoraty nie są przypadkowe. Są to określone socjologicznie grupy, których postawy wyrażają popierane przez nie partie. Taki więc, a nie inny układ też nie jest przypadkowy. O elektoracie PO i PIS mówiliśmy już tyle, że nie ma potrzeby a by go jeszcze raz charakteryzować. Można zaryzykować twierdzenie, że potencjalny elektorat lewicowy, czy tradycyjnie chłopski raczej popiera PIS niż SLD i PSL, które stają się partiami aparatów i klienteli. I jeśli nie nastąpią jakieś wstrząsy, podważające ład polityczny, to proporcje między grupami będą się zmieniały w miarę zmian cywilizacyjnych i ruchu naturalnego ludności, czyli zgonów i narodzeń. W dłuższej historycznej skali, raczej będzie rósł potencjalny elektorat PO, a malał elektorat PIS. Ale to jest proces powolny. Natomiast w bieżącym planowaniu politycznym, mierzonym miesiącami, można założyć, że jest to constans.
 
Jeśli chodzi o wstrząsy, które mogłyby podważyć dotychczasowy ład, to kryzys nie spełnił oczekiwań. Zresztą nie był to kryzys, lecz znaczne spowolnienie wzrostu. Gospodarka je jednak odczuła. Nie odczuła natomiast niczego w związku z aferą hazardową, a szok ”nowotworowy” okazał się krótkotrwały. Zwolennicy Platformy zdają sobie sprawę z jej niedoskonałości i braków, wiedzą, że żadna partia nie będzie idealna. Świadomość, że pomimo tego wszystkiego, poparcie dla Platformy nie jest gwarantowane na sto procent bardzo się jej może przydać. Samouspokojenie po przejściowym poczuciu zagrożenia raczej nie będzie jej służyć. PIS – owi zaś nie wiele pomagają kolejne eksponowania ”aniołków” czy czegoś w rodzaju gabinetu cieni. Swoi tego nie potrzebują, a wykształciuchy się na to nie załapią.
 
Stabilizacja to nie bezruch
 
Areną, na której mogą nastąpić większe ruchy są wybory samorządowe. Tu wszystkie partie mogą coś ugrać. Z tym, że na szczęście, wybory te stopniowe robią się coraz mniej partyjne i polityczne. Liczą się coraz bardziej osoby wójtów, burmistrzów i prezydentów. Wielu z nich woli być bezpartyjnymi. Partyjny natomiast jest prezydent RP. W tej chwili widać dość wyraźnie, ze w drugiej turze Lech Kaczyński przegrywa z każdym kandydatem, na tyle poważnym, że może się do niej dostać. A Donald Tusk z każdym takim kandydatem wygrywa. Przy mnogości kandydatów na pierwszej turze się raczej na pewno nie skończy i jest prawdopodobne, że obecny prezydent do drugiej się już nie dostanie.
 
Już teraz znajduje się w nieprzyjemnej sytuacji. Czeka go męcząca i bezowocna kampania, zakończona prestiżową porażką, Jest jednak zakładnikiem PIS-u i swego brata. Nie może się już wycofać gdyż byłby to walkower. Nie ma on nic do wygrania, a wszystko do stracenia. Przypominanie, że w 2005 roku wpierw dawano mu małe szanse, a jednak wygrał niczego nie wnosi. Wtedy tylko Warszawa poznała charakter jego prezydentury i odmówiła mu poparcia. Teraz zgromadził sobie negatywny elektorat w całym kraju.
 
Byłaby to wielka prestiżowa klęska dla niego, dla brata Jarosława i dla PIS – u. Przegrana w drugiej turze byłaby nie klęska, lecz porażką. Lecz nawet klęska nie musiałaby oznaczać rozpadu i upadku Prawa i Sprawiedliwości oraz końca kariery politycznej Jarosława. Pod warunkiem, że polityków partii nie opuści instynkt samozachowawczy i nie sięgną po skalp przewodniczącego, czego nie można wykluczyć. Baza społeczna tej partii wszak pozostanie i wobec wzmożonego poczucia zagrożenia może się nawet skupić wokół swoich liderów, jeśli zobaczy ich wierność sztandarowi i stanowczość. Ale to się jeszcze zobaczy.
 
Nie mówimy o całym społeczeństwie, które w ”większej połowie” nie głosuje, lecz o jego aktywnej politycznie części. Żelazne elektoraty, jak widać, zajmują go już trzech czwartych. Jedna czwarta jest płynna, nie wiadomo na kogo zagłosuje i czy w ogóle będzie głosować. To sprawia, że w polityce nie jest nudno. Choć jak na potrzeby mediów, dzieje się stanowczo zbyt mało.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------
Nobody’s perfect
 Grzech zaniechania plus PSL,SLD, prezydent
Cały pogrzeb na nic

 

 
Nie martwiłem się długo gwałtownym spadkiem poparcia dla PO o dziewięć punktów. Nie tłukę termometrów. Nie należę do tych, którzy kwestionują wiarygodność sondażu, jeśli nie podobają się im jego wyniki. Zacząłem je – dla kontroli – porównywać z innymi.
 
Millward Brown SMG/KRC dla ”Faktów” TVN
PO – 37proc. (-9)
PIS – 28proc. (+4)
GfK Polonia dla ”Rzeczpospolitej”
PO – 49proc. (-1)
PIS – 26proc. ( 0 )
PBS DGA dla ”Gazety Wyborczej”
PO - 46proc. (-4)
PIS - 26proc. ( ? )
TNS OBOP
PO – 53proc. ( 0)
PIS - 24proc. (+4)
 
 
 
 
Informacja o fatalnym spadku Platformy ukazała się we wtorek rano, a już wieczorem było wiadomo, że nie odpowiadato prawdzie. A jakie wspaniałe komentarze się zmarnowały ! Jak się cieszono, ze ciemny lud doznał wreszcie iluminacji, rozpoznał prawdziwe oblicze Platformy i zaczął dawać temu wyraz. I jakie wspaniałe szanse otwierały się przed Prawem i Sprawiedliwością.
 
Święto okazało się krótkie, lecz nie dla wszystkich. Jeszcze w środę ”Fakt” aż siedem materiałów poświęcił obgryzaniu kości jaką była dlań upadająca Platforma. W pierwszej chwili pomyślałem, że przy masowym, nakładzie tej gazety musi ona mieć bardzo wczesny deadline, ale dopuszczam myśl, że z rozmysłem zamieszczono nieaktualne materiały. I nie tylko po to, by się nie zmarnowały, skoro je już napisano. Prawdopodobnie duża część czytelników gazety ”Fakt” nie skoryguje z realnymi faktami jego zawartości i zostanie w przeświadczeniu o upadku PO. Jest to postępowanie karygodne z punktu widzenia sztuki dziennikarskiej, lecz dla tabloidów liczy się coś innego.
 
Pamiętamy, oczywiście, że dane sondaży dalekie są od aptekarskiej czy jubilerskiej precyzji. Przy takim podejściu, praktyczne będzie odrzucenie wartości skrajnych w tych czterech sondażach, a wtedy PO ma 46-47 procent poparcia zaś PIS – 26 procent. W krótkich odcinkach czasowych obie partie odnotowują wahania w górę i w dół, zaś w długim okresie PIS ma stałe poparcie, zaś Platformie stopniowo się ono zmniejsza. Jest to typowe dla partii rządzących w demokracji. Jednak na tle szybkiego zjazdu w dół partii rządzących do 2005 roku, straty PO są bardzo niewielkie. Przy obecnym trendzie, jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego przewaga ta powinna się utrzymać i być bardzo znacząca w momencie wyborów prezydenckich. Odegra ona znaczącą rolę przy tych wyborach, a z kolei, przebieg i wynik tych wyborów będzie miał wpływ na stosunek sił w polityce. Z tych to względów niepewne są prognozy wybiegające poza tegoroczną jesień.
 
Business as usual
 
Cztery partie, mające swoje reprezentacje w parlamencie opierają się o swoje stałe ”żelazne” elektoraty. Można je, na podstawie kilku wyborów i kilkudziesięciu sondaży oszacować następująco: PO – ponad 40 procent, PIS – ponad 20, SLD – poniżej 10 i PSL poniżej 5, praktycznie – 4. Chwilami poparcie bywa większe i to jest ten margines opowiadający się pod wpływem chwili. Ale żelazne elektoraty nie są przypadkowe. Są to określone socjologicznie grupy, których postawy wyrażają popierane przez nie partie. Taki więc, a nie inny układ też nie jest przypadkowy. O elektoracie PO i PIS mówiliśmy już tyle, że nie ma potrzeby a by go jeszcze raz charakteryzować. Można zaryzykować twierdzenie, że potencjalny elektorat lewicowy, czy tradycyjnie chłopski raczej popiera PIS niż SLD i PSL, które stają się partiami aparatów i klienteli. I jeśli nie nastąpią jakieś wstrząsy, podważające ład polityczny, to proporcje między grupami będą się zmieniały w miarę zmian cywilizacyjnych i ruchu naturalnego ludności, czyli zgonów i narodzeń. W dłuższej historycznej skali, raczej będzie rósł potencjalny elektorat PO, a malał elektorat PIS. Ale to jest proces powolny. Natomiast w bieżącym planowaniu politycznym, mierzonym miesiącami, można założyć, że jest to constans.
 
Jeśli chodzi o wstrząsy, które mogłyby podważyć dotychczasowy ład, to kryzys nie spełnił oczekiwań. Zresztą nie był to kryzys, lecz znaczne spowolnienie wzrostu. Gospodarka je jednak odczuła. Nie odczuła natomiast niczego w związku z aferą hazardową, a szok ”nowotworowy” okazał się krótkotrwały. Zwolennicy Platformy zdają sobie sprawę z jej niedoskonałości i braków, wiedzą, że żadna partia nie będzie idealna. Świadomość, że pomimo tego wszystkiego, poparcie dla Platformy nie jest gwarantowane na sto procent bardzo się jej może przydać. Samouspokojenie po przejściowym poczuciu zagrożenia raczej nie będzie jej służyć. PIS – owi zaś nie wiele pomagają kolejne eksponowania ”aniołków” czy czegoś w rodzaju gabinetu cieni. Swoi tego nie potrzebują, a wykształciuchy się na to nie załapią.
 
Stabilizacja to nie bezruch
 
Areną, na której mogą nastąpić większe ruchy są wybory samorządowe. Tu wszystkie partie mogą coś ugrać. Z tym, że na szczęście, wybory te stopniowe robią się coraz mniej partyjne i polityczne. Liczą się coraz bardziej osoby wójtów, burmistrzów i prezydentów. Wielu z nich woli być bezpartyjnymi. Partyjny natomiast jest prezydent RP. W tej chwili widać dość wyraźnie, ze w drugiej turze Lech Kaczyński przegrywa z każdym kandydatem, na tyle poważnym, że może się do niej dostać. A Donald Tusk z każdym takim kandydatem wygrywa. Przy mnogości kandydatów na pierwszej turze się raczej na pewno nie skończy i jest prawdopodobne, że obecny prezydent do drugiej się już nie dostanie.
 
Już teraz znajduje się w nieprzyjemnej sytuacji. Czeka go męcząca i bezowocna kampania, zakończona prestiżową porażką, Jest jednak zakładnikiem PIS-u i swego brata. Nie może się już wycofać gdyż byłby to walkower. Nie ma on nic do wygrania, a wszystko do stracenia. Przypominanie, że w 2005 roku wpierw dawano mu małe szanse, a jednak wygrał niczego nie wnosi. Wtedy tylko Warszawa poznała charakter jego prezydentury i odmówiła mu poparcia. Teraz zgromadził sobie negatywny elektorat w całym kraju.
 
Byłaby to wielka prestiżowa klęska dla niego, dla brata Jarosława i dla PIS – u. Przegrana w drugiej turze byłaby nie klęska, lecz porażką. Lecz nawet klęska nie musiałaby oznaczać rozpadu i upadku Prawa i Sprawiedliwości oraz końca kariery politycznej Jarosława. Pod warunkiem, że polityków partii nie opuści instynkt samozachowawczy i nie sięgną po skalp przewodniczącego, czego nie można wykluczyć. Baza społeczna tej partii wszak pozostanie i wobec wzmożonego poczucia zagrożenia może się nawet skupić wokół swoich liderów, jeśli zobaczy ich wierność sztandarowi i stanowczość. Ale to się jeszcze zobaczy.
 
Nie mówimy o całym społeczeństwie, które w ”większej połowie” nie głosuje, lecz o jego aktywnej politycznie części. Żelazne elektoraty, jak widać, zajmują go już trzech czwartych. Jedna czwarta jest płynna, nie wiadomo na kogo zagłosuje i czy w ogóle będzie głosować. To sprawia, że w polityce nie jest nudno. Choć jak na potrzeby mediów, dzieje się stanowczo zbyt mało.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
---------------------------------------------------------------------------------------
Nobody’s perfect
 Grzech zaniechania plus PSL,SLD, prezydent

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka